Przystanek Commercial

"W komunizmie czas, podobnie jak pieniądze, miał wartość nieco umowną. Jedno i drugie się po prostu przepuszczało" A. Mistrz Stasiuk

W niewielkiej, miejscami przewrotnie zabawnej ksiazce Jak zostalem pisarzem (proba autobiografii intelektualnej) Andrzej Stasiuk przenosi nas w swiat swojej mlodosci. Huligan, abnegat a tym samym sprawnie operujacy slowem intelektualista snuje opowiesci tak, ze chcialoby sie zaprosic autora zdarzen na jakies pogaduchy, zapalic szluga i stuknac szklanka z tanim winem.  Stasiuk bohater czyta, pije, czyta, pali, czyta, walesa sie, czyta, bo jak wiadomo glownie czytanie ma zawsze sens.

"Mialem kawalek gazety zamiast papieru toaletowego. Czytalem w kolko ten skrawek. Znalem go na pamiec. To bylo cos o rolnictwie, a zdrugiej strony byl sport. Nigdy nie interesowalem sie ani jednym ani drugim, ale czytalem i czytalem. Zrezygnowalem ze srania, zeby miec cos do czytania."

Zatapilam sie na chwil kilka w te garsc niedbalych mysli.  Czemu tak krotko Panie Stasiuk?  Jeszcze bym sie posmiala...

Z jakiegos powodu klimat ksiazki ma tutejsza Commercial. Kolejna ulica do ktorej zdecydowanie mam slabosc. Czy do ulicy mozna miec slabosc? Chyba mozna.

Commercial Drive albo The Drive jest to niezwykle urokliwa ulica (z odnogami) we wschodnim Vancouver. Nazwywana jest Little Italy i jak sie mozna domyslic ma to zwiazek z wplywami wloskich imigrantow. W niedziele z wielka pompa obchodzony byl nawet dzien wloski. Festyn jak to festyn…Grill poganial grilla, a my z nogi na noge poruszalismy sie w rytmie Felicita…Tlumy, kolejki koszmarne…fanka nie jestem. Wlochow za to lubie tych co na Commercial przesiaduja. Maja swoje ulubione miejsca i wygladaja tak jakby dobytku pilnowali. Espresso sacza, albo jakies inne bardziej wyskokowe trunki. Dyskutuja o czyms zawziecie w tym sobie swoim spiewnym jezyku. Jak ...chlopaki z ferajny Martina Scorsese. Serio. 

Sama Commercial to klasyk przeciez. Liczne bary, kawiarnie, sklepy, lumpeksy, ktore sa sklepami vintage, fryzjerzy, golibrody, warzywniaki. Po Commercial walesaja sie wszyscy. Wariaci, bezdomni, hippisi, zule, studenciaki, nijacy co zmierzaja do pracy*, rodziny z dziecmi, turysci... jednym slowem kazdy na Commercial wpada. 

CZAS jakby sie tutaj zatrzymal. Utknal pomiedzy drzewami, zawisl na galezi i rozmysla. Wolniej jakkos, nie ma sie gdzie spieszyc. W sumie nie ma po co. Skoro nawet  sam CZAS na galezi sie husta. W niedziele odbywaja sie pchle targi na ktorych mozna nabyc smieci i  nikomu niepotrzebne pierdoly. Artysci po Commercial sie kreca. Czasem cos wystawia, bizuterie, jakies obrazki. Ladne a czasem nie. Bez znaczenia. Wazne, ze sa. Murale tez sa. Ladne, kolorowe i wyblakle calkiem, oblupane, nadszarpniete zebem czasu. 

Sa tez i sportowcy - polo rowerzysci. Zwinni, szybcy poruszaja sie zgrabnie na malym boisku i z wysokosci roweru staraja sie trafic w bramki. Wsrod fanek zauwazylismy pania co "zapuszcza ogrody dla swej wygody**"  i kusi gaszczem pod pacha. A co nie wolno? Wolnosc mamy, jak chce niech zapuszcza, niech kusi tych co chca byc kuszeni. Na Commercial tym bardziej.

* Okreslenie zaczerpniete z Heya- bardzo mi jakos do gustu przypadlo)
** cytat z Marii P - kazdy pewnie wie













Komentarze