Myśli są jak grzy­by. Naj­lep­sze po deszczu... *


Niedługo kupię dużo książek i będę je czytać. Wieczorami pójdę sobie do kina, a nocami będę słuchał deszczu spadającego na miasto. I tak będzie aż do wiosny. I aż do wiosny nie będę do nikogo mówił o miłości. Marek Hlasko

W Vancouver nastala pora deszczowa co wcale nie oznacza deszczu, ktory pada non stop, choc potrafi padac dosc intensywnie. Ciekawe jak dlugo i jak mocno? Deszcz jak to deszcz ktos mogl by powiedziec. Otoz nie do do konca. Po wielu latach spedzonych w Dublinie wiem, ze deszcz potrafi przybrac rozne oblicze.To nie tylko zwykly opad z nieba to ekscytujace zacinki z prawa, z lewa, nawilzajaca mgielka, krople uderzajace z sila wodospadu, to takze ciezka wdzierajaca sie w sumienie ulewa i niewyobrazalnie konsekwentny w niszczeniu co na drodze - sztorm. To rowniez lekki, zmywajacy kurz, letni deszcz wspoltworzacy kolorowe tecze nad miastem. Irlandzkie opady pojawiaja sie znikad i przechodza tak szybko jak sie pojawiaja. Bywaja tez dlugie niekonczace sie tygodnie deszczu, ktorych konca po prostu nie widac. Irlandzka aura to nie tylko deszcz to takze zwykle towarzyszacy mu wiatr. Na wyspach po prostu dmie. Na preriach dmie nawet bardziej. Natomiast w Vancouver pada, ale nie wieje. Czasem powiewa, ale generalnie nie wytraca z rownowagi. I to jest, musze przyznac fantastyczne. A co najfajniejsze w tym deszczu, ze sniegu nie ma. I oddychac mozna swobodnie - tyle, ze pod parasolem. Tak sie juz dzieje, ze deszczowa pogoda i listopad sprzyjaja nostalgicznym przemysleniom na tematy rozne: a to nad zblizajacym sie koncu roku a to nad szybko uplywajacym czasie. Mnie zupelnie na takie przemyslenia w tym roku nie bierze i cieszy mnie to bardzo. Nic tak nie wprowadza zametu myslowego jak podsumowania i zastanawianie sie nad konsekwencjami mknacego jak oszalalego czasu. Omijajac wiec ten temat zgrabnym lukiem cos zupelnie z innej beczki.

Zostalam zaproszona przez moja obecna szefowa, co bylo niewatpliwie bardzo mile z jej strony, na spotkanie umacniajace wiezi departamentowe. Mowiac krotko zostalam zaproszona na wino, obiad i pogaduszki. W przyciemnionym barze, przy dwoch wcisnietych w kat stolikach zgromadzila sie gromada bab, ktore zostaly poddane pewnej probie artystycznej. Bowiem zadaniem tego wieczoru bylo namalowanie obrazu, a mianowicie galezi drzewnej obsypanej awangardowo wygladajacymi niebieskimi i zielonymi liscmi. Obraz-wzorzec przyniosla pani prowadzaca i zalecila nasladowac. Wdzieczna bylam, ze nie musimy spiewac, tanczyc na stole, badz brac udzialu w jakims szalonej rozgrywce typu poszukiwanie skarbu czy cieplo-zimno. Rozrywka na spokojnie, siegajaca do zrodel facynacji sztuka. Pelen relaks.

Na stolikach jedna obok drugiej staly male sztalugi i dziarsko osadzone na nich niewielkie plotna. Odziane w gustowne fartuchy, trzymajac w rekach grube pedzle zasiadlysmy na chyboczacych wysokich stolkach, Farby dawkowala pani malarka, a zaczela od wielkiej kropli brazu i malej koloru bialego. Nauczyla nas jak zrobic tlo, blaski i cienie. Proste jak drut - krecac kolka, jedno w drugie tworzy sie glebie przepastna, krecac mniej wyraziscie glebie mozna zplycic. Jak na grupe amatorek radzilysmy dobie fenomenalnie i malowanie przebiegalo nad wyraz sprawnie. Stworzone tlo stanowilo baze dla glownego elementu - konara drzewa i ozdabiajacego go kolorowych lisci. Popijane wino podbijalo barwy i odwage w kreowaniu niebieskich lisci. Efekt zostal uwieczniony na zbiorowej fotce. Ekscytacji bylo co nie miara, bo przeciez kazdy chcial sie zaprezentowac z artystycznej strony. Ponoc malowanie na zamowienie staje sie coraz bardziej popularna forma rozrywki grupowej i to nie tylko w BC - wszedzie. Wieczor panienski z pedzlem w dloni, urodziny czy impreza rodzinna. Czyzby nowa moda? Kto by pomyslal, ze ja tak od razu w odmety sztuki sie rzuce - tutaj w zadeszczonym Vancouver.


ps. Tytul znaleziony w necie. Rewelacyjny!

Komentarze