Luty sruty

"Do­piero zimą można po­wie­dzieć, które drze­wa są nap­rawdę zielo­ne. Do­piero kiedy wieją prze­ciw­ne wiat­ry, można po­wie­dzieć, czy człowiek al­bo kraj jest od­ważny i nieugięty" John Fitzgerald Kennedy

Powoli wychodze ze stanu hibernacji. Czas juz, w koncu to juz luty, nie ma co sie w gawrze dalej zagrzebywac. Luty sruty, ubierz buty, zawin szalik i idz na dlugi spacer. Tak sobie powtarzam, zaplatuje cos na szyje, naciagam czape z wielkim pomponem i ide. Ulatwiajac sobie zimowe przechadzki zakupilam tez pierwsze w zyciu ski pants. Co prawda w wersji mlodziezowej, nieco jakby zdefasonowane, ale sa...dla mnie wiecznego piechura taka puchowa kolderka na nogi to cos fantastycznego. W Manitobie, a przynajmniej w naszych rejonach dziwaczna pogode mamy w tym roku. Grudzien byl mrozny, styczen zas juz lekki rozmrozony, rozglajdany jakis, zupelnie rozkojarzony.  Luty mrozniejszy, za to zapowiada sie bardziej sloneczny. Lubie to slonce lutowe, bo grzeje mocniej niz to zamglone, wczesno-zimowe. Nawet przy minusach jakos tak potrafi rozweselic. Poza tym wydaje sie, ze im zimniej, tym niebo ciekawsze przybiera kolory . Najladniejsze w moich ulubionych odcieniach: czerwonych, rozowych z przeblyskami pomaranczowego. Mocno czerwone tez robi wrazenie, jakby ktos krwia zalal niebosklon w amoku szalonym.  Sniegu  niewiele. Teraz troche, ot tak, ze mozna na sankach pojezdzic. Zdarzylo sie,tez tak, ze to co napadalo to sie roztopilo i zamienilo w zamrozone lodowisko. Miedzyczasie udalo mi sie skorzystac i na lodzie wiwinac klasycznego orla, ktory oslabil moje zdolnosci motoryczne.  Wyglada na to, ze niestety na kilka tygodni. Jedynym plusem zajecia przez kilka dni pozycji lezacej bylo nadrobienie zaleglosci ksiazkowych. Przez kilka dni polknelam szesc tomow z serii Dary Aniola, w orygianalnej wersji  "Mortal Instruments" napisane przez Cassandre Clare.  Ach czego w tych opowiesciach nie ma? Jest magia, sa walki, tajemnice, zaplatajace sie watki, niebanalne postaci, skomplikowane relacje miedzyludzkie, a nawet miedzygatunkowe.  Historia zaczyna sie banalnie, kiedy to poznajemy Clary, typowa, przeuroczej urody nastolatke, ktora dowiaduje sie niespodziewanie, ze swiat, w ktorym zyla i zna to jedna zwykla sciema. Swiat bowiem jest jeszcze bardziej skomplikowany niz sie tego mozemy spodziewac. Czemu? Chociazby dlatego, ze jest pelen wilkolakow, wampirow, czarodziejow, aniolow i innych dziwadel. Clary wpada w oko nietypowej urody chlopak - Jace ktory nie dosc, ze przystojny, to tajemniczy, a co wiecej chetny ratowac dame w opresji. Dzieje sie , gmatwa, przygoda goni przygode i nawet nie wiadomo kiedy zaczyna sie kolejne piecset stron. Ksiazki czyta sie swietnie, choc moim zdaniem autorka nieco przedobrzyla i niepotrzebnie historie przeciagnela tworzac  tom szosty. Ten ostatni chyba mnie nawet troche znudzil, byc moze z powodu przeslodzenia zdarzen i napetlenia watkow pobocznych. Happy end jest zwykle dosc logicznym zakonczeniem takich skomplikowanych, pelnych emocjonalnych szczytow historii, ale w tym zakonczeniu autorka nie pozostawia nam juz nic dla wyobrazni. Nic to jednak...Lubie i juz. Za humor, pomyslowosc, wyobraznie, jezyk... Swietna literatura na poprawe nastroju. Pare cytatow na zachete.

"Zerknęła na Jace’a, który szedł kilka kroków przed nimi i najwyraźniej rozmawiał z kotem.
Clary zastanawiała się o czym dyskutują. O polityce? Operze? Wysokich cenach tuńczyka?"

"Obejrzała się i zobaczyła wampira z kolczykiem, który uśmiechał się do niej szeroko.
– Hej, ślicznotko. Co masz w torbie?
– Wodę święconą – odpowiedział za nią Jace"

"W tym momencie drzwi się otworzyły, a Jocelyn wydała cichy okrzyk.
– Jezu!
– To tylko ja – odezwał się Simon. – Choć już mi mówiono, że podobieństwo jest uderzające".

Na podstawie pierwszej czesci powstal film, ktory niestety jest chyba jednym z wiekszych gniotow jaki udalo mi sie zobaczyc. Nie dosc, ze film opiera sie dosc luzno na fabule ksiazki, zmieniajac raz po raz watki, historie i charakter postaci to obsada rowniez jakas taka nijaka. Nudziarstowo straszliwe - lepiej nie ogladac.Co wiecej mimo klapy finansowej jak zaliczyl film, pojawily sie na sieci informacje, ze tworcy kreca, badz juz nawet nakrecili kolejna czesc. Naciski fanow, czy objaw desperacji? Lepiej czytac niz ogladac, zdecydowanie tak.









Komentarze

  1. Masz tam fajny stan hibernacji, rany ja bym chyba nie za bardzo tam przetrwal, no moze spalinowy skuter snierzny nie bylby zlym pomyslem. U mnie tez sie hibernuje ale na wzor misia koala, dlugo spie, jem ciagle i patrze ze zdziwieniem na ten caly swiat ;-)). Ja juz odliczam do zimy to ty zacznij odliczanie do lata, jak z dwoch stron zaczniemy liczyc to szybciej pojdzie ;-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Taki mis koala to ma fajnie :-) Twoja zima to prawie jak moje lato, wiec sie nie liczy, ale jasne liczymy. Ha, ha.... tez w koncu trafie do cieplych krajow i bede sie zasmiewac z zimy. Musialbys miec taki zabudowany skuter z mozliwoscia przelaczania napedow, na przod i na tyl. Mysle, ze by ci sie spodobalo :-) Tutaj chlopaki to uwielbiaja. A poza tym moglbys nawet miec ogromna fure z wielkimi kolami. Na kanadyjskich preriach wszystko mozna ogarnac.

      Usuń
  2. Dobre zdjęcia. Brodzący strudzony wędrowiec oddaje klimat :).
    Gratuluję "orła" ;). Ja wywinęłam parę lat temu orła bielika ;). Potem chodziłam w kołnierzu ortopedycznym. Najlepsze jest to zdziwienie jak się już leży "Jak to się stało?"

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Moje zdziwienie bylo tak wielkie, ze nawet z podzwignieciem mialam problem. Z reszta ciagle jeszcze sie zmagam. Zdjecia zimowe sa wyzwaniem, ale staram sie znalezc pomysl. Czasem wychodzi, czasem nie. Piekny dzien mi ostatnio umknal. Jak tylko wspomnialam, ze sniegu nie ma - napadalo mnostwo. Pierwszy raz drzewa okryly sie gruba warstwa sniegu i troche wszystko zaczelo wygladac jak w bajce. Tak chyba wszyscy wyobrazamy sobie kraine krolowej sniegu. I wtedy wlasnie spedzilam caly dzien w pracy. I jak wrocilam to juz bylo po wszystkim. Niby snieg byl, ale magii juz nie.

      Usuń

Prześlij komentarz