Panie Larsson, dzieki za Salander!

 
Trylogie “Millenium” Stiega Larssona zakupilam w kraju jakis czas temu i przewiozlam do Dublina. Zamierzalam przeczytac od razu, ale inne pozycje wepchnely sie na prowadzenie, zapakowalam je wiec w pudelko i przeslalam do Morden. Tym sposobem trzy opasle tomiska przewedrowaly ze mna pol swiata. Ksiazki lezakowaly, a ja w tym czasie zapoznalam sie z wersja filmowa, najpierw szwedzka, pozniej amerykanska (w Szwecji sfilmowano wszystkie trzy czesci Millenium, natomiast w Stanach tylko pierwsza).W wersji szwedzkiej oprocz glownej bohaterki, w ktora rewelacyjnie wcielila sie Noomi Rapace zauroczyl mnie jezyk, a raczej jego fascynujace brzmienie. Gwoli scislosci nie rozumialam nic a nic, ale kanciastosc szedzkiego a moze wlasnie ta jego melodyka tak szczegolnie mnie zaintrygowala.W adaptacji amerykanskiej podobal mi sie Blomkvist w wersji Daniela Craiga, ani ciut nawet nie ujela mnie za to partnerujaca mu amerykanska wersja Salander. Rooney Mara, aktorka, ktora wcielila sie w ta intrygujaca postac wspomniala w jednym z wywiadow, ze jednym z zamierzonych elementow jej wizerunku bylo odbarwienie brwi, no i niestety juz pozniej podczas ogladania filmu od tych brwi zupelnie nie moglam oderwac oczu. Wersje filmowe, jakkolwiek interesujace. nijak sie maja do ksiazek, ktore sa swietnym materialem literackim. Ksiazki okazaly sie czytelniczym bestsellerem wiec o zaletach nie bede sie rozpisywac. Dla wszystkich tych, ktorzy lubia historie z dreszczykiem, wsparte ciekawym tlem psychologiczno-socjologicznym i z niebanalnymi postaciami to pozycja niemal obowiazkowa.
 
Bohaterow ksiazek jest sporo, lecz glownych jest dwoje – mroczna Salander i duzo mniej mroczny Mikael Blomkvist. Lisabeth Salander to postac fascynujaca. Drobne chuchro odziane w skore, wytatuowane i wykolczykowane, ktore ma za nic powszechnie panujace zasady i normy. Anarchistka, ktora sama stara sie kreowac swoja rzeczywistosc - rzecz jasna w miare swoich mozliwosci i zawirowan zyciowych od ktorych bohaterka opedzic sie nie moze Los dla Salander bywa przewrotny, raz po raz rzucajac jej wieksze i mniejsze klody pod nogi. Salander nie dba o zasady i normy – sama decyduje co jest dla niej odpowiednie. Uwieziona i poddana manipulacjom rzadowym, policyjnym i spolecznym nie widzi mozliwosci wspolpracy. Nieufna jest wobec systemu, spoleczenstwa i ludzi. Z latwoscia angazuje sie w dzialania antyspoleczne i nielegalne. Jest doskonala hakerka i potrafi dotrzec do kazdej informacji. Kazdego tez potrafi zlustrowac, przeswietlic i znalezc jego najciemniejsze sekrety. Ma przy tym genialna pamiec, jest niezwykle inteligentna i nieprzecietnie potrafi wykorzystac swoje umiejetnosci. Salander doswiadczyla wiele zla w swoim zyciu, nauczyla sie jednak bronic i chronic sama siebie. Czasem wychodzi jej to lepiej, czasem gorzej, potrafi jednak uczyc sie na bledach. Kodeks moralny Lizabeth Salander nie podlega kompromisom. Nie ma w nim litosci dla mezczyzn ktorzy rania kobiety, nie ma dla tych ktorzy krzywdza innych dla swoich korzysci. Sama jest takim troche nastroszonym pancernikiem, ktory potrafi sie z rzadka usmiechnac. Salander wizerunkiem ostrej gotki, nacukrzonym irokezem, wykolczykowana twarza i ostrym makijazem zbudowala swoj babel obronny. Palac fajke za fajka, jej twarz nie zmienia wyrazu a lodowate spojrzenie nie zacheca do nawiazywania kontaktow. Salander otwiera sie w swiecie wirtualnym. Tam ma swoich kumpli z ktorymi moze zagadac bez problemu a nawet w jakims sensie sie otworzyc. Wirtualna rzeczywistosc ma dla niej cos z matematyki – jest logiczna zagadke, ktora mozna zawsze rozwiazac.  
 
Salander to tez kobieta, a jak wiadomo kobieta zmienna jest. Wprowadzajac w zycie swoj szatanski plan porafi zamienic sie w sex blond wampa a jakas tam minimalna czesc zdobytej kase spozytkowac na powiekszenie biustu z rozmiaru zero do zalotnego B.

Panie Larsson dzieki za Salander!

Komentarze