Z kukurydza i jablkiem w roli glownej


Morden przezylo prawdziwy najazd turystow z Manitoby,  Saskatchewan, Ontario, Polnocnej Dakoty i Minnesoty. Wszystko to za sprawa jednego z najwiekszych letnich festiwali w Manitobie a organizowanym od 47 lat w Morden - Corn & Apple Festival. Wiele halasu tu o kukurydze i cider, ktore mozna sprobowac za darmo, ale takze o zabawe dla duzych i malych. Podczas festwalu miasto zmienilo sie w wielki park rozrywki oferujac frajde dla wszystkich spragnionych zabawy. Wielkie, wesole miasteczko z wirujacymi krzeslami, latajacymi mlotami, obrotowymi kulami i innymi krecacymi sie maszynami przyciagnelo tych ktorzy nie maja problemow z blednikiem i tych, ktorzy zupelnie bez powodu  lubia sobie podniesc adrenaline. Uczestnicy zabawy mieli szanse wziac udzial w roznych imprezach towarzyszacych  a takze bawic sie na koncertach  sponsorowanych przez okolicznych przedsiebiorcow.

Na scenie glownej ku naszemu zaskoczeniu, wystapil takze zespol Moses Mayes, ktory mimo, ze dalece odbiegal od ogolnej estetyki festiwalu dal swietny koncert. Mieszanka funki i jazzu rewelacyjna na upalne, silnie ugwiezdzone wieczory.

Stragany i budki rozciagniete wzdluz glownej ulicy oferowaly roznego rodzaju potrawy i napoje od tradycyjnych hamburgerow, frytek, szaszlykow, lodow, mini paczkow po sporzadzana na zyczenie klienta lemoniade ze swiezo wycisnietych cytryn. Artysci i rekodzielnicy mieli tez szanse zaprezentowac swoje produkty i wyroby. Dla nich nawet przygotowano osobne namioty, gdzie mogli rozstawic sie ze swoimi pracami.
 
Jednym z najistotniejszych wydarzen Corn & Apple Festival jest tradycyjna parada, podczas ktorej prezentuja sie osobistosci miasta i okolic , a takze lokalni  przedsiebiorcy i przedstawiciele znaczacych w okolicy biznesow. Musze przyznac parada okazala sie lepszym wydarzeniem niz sie spodziewalam. Najbardziej podobaly mi sie orkiestry, maszerujacy kobziarze i bebniarze przyodziani w tradycyjne szkockie kiecki. Byly takze panie wyginajace sie w cadillacach i machajace ochoczo do zgromadzonej gawiedzi, traktory na gasienicach przpominajace nieco czolgi, energetycznie podskakujaca mlodziez i prezentujacy tance seniorzy, konie i  auta antyki, menonici i ateisci....Jednym slowem kazdy pokazal co mogl, a jak nie mial co pokazac to tez sie staral jakos zaprezentowac. Poza tym kazdy zalapal sie na jakiegos cukierka czy lizaka bo okazalo sie, ze uczestniczy parady hojni byli nieslychanie.






Innym dosc ciekawym wydarzeniem okazal sie pokaz motorow i aut zwany "Show and Shine" w parku w Morden. Czego tam nie bylo? Wypieszczone furki blyszczaly, a dumni wlasciciele prezyli sie z dumy i co chwile przecierali skurzone karoserie.
Wybor byl niezmiernie trudny, jedak w oko wpadl mi maly bialo-zolty samochodzik. No coz zakochalam sie totalnie w subtelnym Nash Metropolitan z 1957 roku.





Nad ostatecznym ksztaltem festiwalu pracowalo mnostwo ludzi. Dla niektorych to szczyt tandety dla innych super wydarzenie towarzysko-spoleczno-kulturalne. Nie da sie jednak zakwestionowac faktu, ze jest to wydarzenie z ktorego slynie Morden a jego mieszkancy bez festiwalu z kukurydza I jablkiem w roli glownej nie wyobrazaja  sobie lata. Co wiecej jestem przekonana, ze  niebawem mnostwo zapalencow rzuci sie wir pracy zeby sprostac tradycji w przyszlym roku.

Komentarze