Slonce czy deszcz, Wielkanoc czy nie dzieci sie nudza, a nasze mlodsze M
nudzi sie szybciej i czesciej niz norma przewiduje. Nie ma zmiluj sie trzeba cos
organizowac.
W Wielki Piatek, pomaszerowalismy zobaczyc jezioro Minnewasta, ktore ciagle
jest skute lodem i pokryte mega gruba warstwa sniegu. Slonce grzalo pieknie!
Brakowalo tylko lezakow i mozna byloby urzadzic sobie male sloneczne SPA.
Lezakow jednak pod reka nie bylo wiec porzucalismy sie sniezkami. Dzieciarki
wrocily umeczone i zredukowaly nieco poziom energii. Male M rzecz jasne tylko
na chwile, po chwili juz praktykowala nowe kroki taneczne podpatrzone w jakiejs
bajce, powtarzajac: mamo kup mi fajfona! Nie mam pojecia skad to dziecko czerpie
energie?
W Wielka Sobote natomiast tutejszy Access Event Centre nazywany przez nas Domem
Kultury zorganizowal zabawy dla dzieci z cyklu maluje, kleje, wycinam - oczywiscie w temacie wielkanocnym. Wydarzenie
mialo miejsce w Muzeum Archeologicznym, ktore znajduje sie w piwnicach Domu
Kultury. Dzieci mialy okazje ozdobic jajka, zasadzic roslinki we wlasnorecznie
pomalowanych doniczkach, pokolorowac wielkanocne obrazki, wyciac opaski
imitujace uszy krolika a takze wziac
udzial w poszukiwaniu jajek ukrytych tajemniczo na terenie muzeum. Maja byla
nieco rozczarowana, bo jajka nie byly prawdziwe... W zeszlym roku dzieki
uprzejmosci naszych przyjaciol z Vancouver miala okazje nazbierac mnostwo
czekoladowych jajek na osiedlowej imprezce i doskonale pamietala jaka to jej
sprawilo frajde. W muzeum natomiast spisywalismy tylko miejsca ukrycia
kolorowych jaj na specjalnych listach i otrzymalismy za to drobny upominek w
postaci dwoch stukajacych sie kamyczkow (:-)) Ludzi bylo sporo. Anglojezyczni
mieszkancy biora nas za kolejna rodzine rosyjska (kazachstanska?) Staralam sie
nawet wyprowadzic jednego z organizatorow z bledu i wytlumaczyc mu, ze rosyjski brzmi kompletnie inaczej niz polski.
Nie jestem pewna, czy go w jakis sposob przekonalam. W zyciu nie pomyslalabym
ze bede miala okazje w Kanadzie praktykowac rosyjski, ale najwyrazniej w tych
okolicach to koniecznosc. Nawet Bizon – maskotka tutejszej high school Morden Collegiate Institute ma na imie BORIS J
Lany poniedzialek nie jest juz dniem swiatecznym w Morden, nie jest nawet
dniem wolnym. W poniedzialek wszystko wraca do normy, czyli juz po swietach.
Ps. Male M odnalazlo tez nowe hobby: mycie naczyn, co przyjelismy z prawdziwa radoscia. Stracila tez pierwszego zeba ...i to doslownie. Nie wiadomo gdzie zab? Pozostaja tylko domysly :-)
Komentarze
Prześlij komentarz