Chwila relaksu


Korzystajac z okazji, ze nasza Majcia miala godzinna probe do wielkiego wydarzenia baletowego postanowilismy wpasc do sympatycznej wloskiej restauracji Il Divo w Ratgar. Zamowilismy Bruschetta Rossa, chrupki chlebek z fantastycznie przyprawionymi pomidorami, papryka, serem i szynka parmenska. Pieknie podane, pachnace czosnkiem i przyprawami prowansalskimi, tymiankiem, bazylia i oragano. 




Na deser rozkoszowalismy sie moim ulubione Tiramisu oraz Setteveli al Cioccolato – siedmio-warstwowym czekoladowym ciastem z pistacjami i migdalami. Przepyszne! Zachowywalismy sie troche jak mystery shoppers, dzielac wszystko na pol, robiac zdjecia i komentujac smaki. Pocieszny kelner, bez watpliwosci pochodzacy ze slonecznej Italii , usmiechal sie wesolo I zapytywal co chwila czy wszystko jest ok.










Zadziwiajace jak mozna sie cieszyc z wolnej godzinki bez stresu, bez biegu, bez jekolenia maloletnich. I mimo, ze kochamy nasze monstery najbardziej na swiecie cudownie jest skoncentrowac sie na poezji samego jedzenia, rozkoszowac smakiem i miec chwile tylko dla siebie. Zamarzyla mi sie wyprawa szlakami pachnacej pizzy na cienkim i chrupiącym spodzie, girandoli z krewetek, łososia czy soli, zupy Minestrone, fantastycznie przyrzadzonych makaronow, oliwy z oliwek i win ciagle pachnacych sloncem. 

Czasem od tych zapachow i smakow, az w glowie sie zamota. Pamietam jak moj maz w jednej z dublinskiej restauracji urzeczony wloskim nastrojem pomylil parmezan z cukrem i sowicie wsypal do swojej piankowej Latte. Mieszal i mieszal a serem kawy sie nie dalo oslodzic. Radosci i smiechu mielismy wtedy co niemiara. Taka ma moc wloska kuchnia. 

W Dublinie wiatr nadal dmie, z prawa, z lewa...drzewa jak zwykle chyla glowy w ulozonym rytmie ... czyli jak to na wyspie.

Komentarze